Literatura

„Do literatury należy każda książka, którą można przeczytać dwa razy” (170).

Moją ulubioną powieścią jest „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta. Młodszym czytelnikom wyjaśniam, że została ona napisana na początku XX wieku, składa się z 7 tomów i jest jednym z najlepszych wyrazów skrajnego subiektywizmu. Powieść tę przeczytałem 2 razy. Pierwszy raz w 1993 roku: zacząłem jeszcze w 4. klasie liceum, a skończyłem tuż przed rozpoczęciem studiów. Kolejny raz w 2014 roku: już po przetłumaczeniu na język polski wszystkich tomów „Scholiów do tekstu implicite” Nicolása Gómeza Dávili, a jeszcze przed ich zbiorowym wydaniem w grudniu wspomnianego roku.

Jednakże – co należy podkreślić – ja jedynie zapoznałem się z polskim przekładem tego arcydzieła. Zatem trudno tutaj mówić o przeczytaniu „À la Recherche du temps perdu” de Marcel Proust.

Natomiast moją ulubioną książką obecnie jest „Na skraju Imperium i inne wspomnienia” Mieczysława Jałowieckiego. Mówię o wersji pełnej, siedmiuset stronicowej, która zawiera opis nie tylko jego litewskiego dzieciństwa, rosyjskiej młodości, europejskiej dojrzałości, lecz także pracy dla II Rzeczpospolitej w Wolnym Mieście Gdańsku oraz gospodarowania – aż do wybuchu II wojny światowej – w Ziemi Kaliskiej.

Polecam tę barwną i poruszającą lekturę każdemu, kto chce zrozumieć, dlaczego teraz jest tak, jak jest.

W tym momencie nie będę wdawał się w jakieś – moim zdaniem zbędne, a nawet szkodliwe próby streszczenia, pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę na kilka smacznych fragmentów.

Otóż, podczas rewolucji bolszewickiej w Rosji, jeden z kolegów Jałowieckiego, również arystokrata, wskazując na zrewoltowaną tłuszczę, zwrócił się do niego z następującymi słowami: „Patrz, oni zajmą nasze miejsca i będą nas udawać”.

W innym miejscu Jałowiecki opisuje, jak w międzywojniu zakładano spółdzielnie mleczarskie, którym z jakiegoś powodu nie opłacało się skupować mleka od chłopów. Spółdzielnie pozyskiwały wyłącznie tłuszcz mleczny, a wyjałowione mleko oddawały z powrotem rolnikom, którzy następnie karmili nim swoje dzieci – na wsi zaczął szerzyć się debilizm.

I ostatni obrazek. Tuż przed wybuchem II wojny światowej pewien znajomy podzielił się z Jałowieckim wiadomościami ze sfer rządowych: zbliża się krwawa wojna, zginie w niej przede wszystkim młodzież ziemiańska, po wojnie będzie można przeprowadzić reformę rolną.

Na zakończenie chciałbym podkreślić, że Mieczysław Jałowiecki często powołuje się na etykę odpowiedzialności, która przyświecała starej szlachcie, i sam angażuje się w wiele przedsięwzięć pro publico bono: za czasów carskich troszczy się o polskie majątki na wschodzie, funduje dożywianie i edukowanie wiejskich dzieci, wykłada prywatne fundusze na wykupywanie na Pomorzu majątku dla II Rzeczpospolitej. Ponadto w swoich wspomnieniach pokazuje chamstwo i bezwzględność wszelkiej maści ludzi nowych (homines novi), którzy powoli, acz niepohamowanie zajmują wysokie stanowiska i pełnią ważne funkcje zarówno w organizacjach społecznych, jak i w instytucjach państwowych. Moim zdaniem, książka „Na skraju Imperium i inne wspomnienia” Mieczysława Jałowieckiego niewątpliwie należy do literatury, gdyż mam zamiar przeczytać ją po raz drugi, a chciałbym wracać do niej do końca moich dni.