TEKST IMPLICITE

Streszczenie:

W swoim „Tekście implicite” Nicolás Gómez Dávila pisze o demokracji. Demokracja jest uznana przez niego za nową religię, religię antropoteistyczną, tzn. taką, w której człowieka przedstawia się jako Boga. Katolicki myśliciel wyciąga z tego stwierdzenia ostateczne konsekwencje i traktuje demokrację tak, jakby była ona formą satanizmu.

Na początku swoich rozważań Gómez mówi o dwóch głównych wersjach demokracji: burżuazyjnej i ludowej. Dla bogotanina różnica między burżuazyjnymi i ludowymi formami demokracji jest w zasadzie tylko pozorna, gdyż oba te nurty zmierzają do jednego celu, a jest nim „odkupienie człowieka przez człowieka”.

Według Autora Scholiów… demokracja nie jest ani procedurą wyborczą, ani strukturą społeczną, ani porządkiem ekonomicznym. Dzieje demokracji pokazują, że zawsze towarzyszy jej zażarta krytyka fenomenu religijnego i walczący laicyzm. „Bezbożna żarliwość” i „laicka ostrożność” stanowią przejaw woli zsekularyzowania społeczeństwa i świata. Bogotanin podkreśla, że obserwatorzy demokracji uwypuklają jej religijne zabarwienie, a socjologia demokratycznych rewolucji operuje kategoriami wypracowanymi przez historię religii. Oczywiście, religijny aspekt demokracji jest wyjaśniany − powiedziałbym: „racjonalizowany” − zarówno przez burżuazyjny system kapitalistyczny, jak i ludowy system komunistyczny. Gómez przyznaje bezwzględny prymat temu drugiemu i dodaje, że w swoich teoriach jest on jakby dokładnym odwzorowaniem prawdy, lecz na opak: „Można by powiedzieć, że wystarczy je odwrócić, aby nie błądzić”.

W kolejnym fragmencie Gómez przechodzi do zagadnień filozofii historii. Twierdzi, że „Każda filozofia stawia sobie za cel określenie relacji między człowiekiem i jego aktami”. Dodaje, iż „Sposób definiowania relacji między człowiekiem i jego aktami determinuje wszelkie wyjaśnienie uniwersum”, a „Filozoficzne definicje konkretnej relacji są teoriami motywacji ludzkiej”. Bogotanin mówi o mnogości teorii motywacyjnych i ich sukcesywnym bądź symultanicznym stosowaniu. Jednak kończy stwierdzeniem, że „Do każdego typu motywacji, do którego preferencyjnie by należał, i w każdej konfiguracji, w której by się sytuował, każdy akt jest ukierunkowany przez wcześniejszy wybór religijny”. Człowiek, choć często nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, dokonuje pierwotnego wyboru, wyboru postawy wobec Boga, a pojęcie „Boga” jest ostatecznym kontekstem, który wszystko porządkuje. Gómez podsumowuje: „Historyczna jednostka jest jej wyborem religijnym”.

Zatem, kontynuuje bogotanin, „Kiedy badamy dogłębnie dowolny fakt demokratyczny, wyłącznie analiza religijna wyjaśnia nam naturę zjawiska i pozwala przypisać demokracji jej właściwy wymiar”.

I w tym miejscu refleksji pojawia się Gómeza definicja demokracji: „Demokracja jest religią antropoteistyczną. Jej zasadą jest wybór o charakterze religijnym, akt, poprzez który człowiek uznaje człowieka za Boga. Jej doktryną jest teologia człowieka-boga, jej praktyką jest realizacja zasady w zachowaniach, instytucjach i w dziełach”.

Gómez utrzymuje, że „Boskość, którą demokracja przypisuje człowiekowi, (…) jest ścisłą definicją teologiczną”, a „Demokratyczna antropologia traktuje o bycie, z którym są zgodne klasyczne atrybuty Boga”.

Według Autora Scholiów… wobec naszej aktualnej nędzy antropoteizm wybiera jedno z dwóch rozwiązań. Albo mówi o boskości przeszłej (orfickie kosmogonie i gnostyczne sekty), albo mówi o boskości przyszłej (religia demokratyczna). Współczesna religia demokratyczna jest nauką o bolesnej teogonii, a przedstawiany w niej człowiek jest materiałem swojej przyszłej kondycji. Gómez mówi o etycznym bezprawiu antropoteizmu, o jego sekciarstwie, o metafizycznym buncie.

Następnie podkreśla, że „Demokratyczna doktryna jest ideologiczną nadbudową, cierpliwie dostosowywaną do założeń religijnych. Tendencyjna antropologia demokratycznej doktryny znajduje przedłużenie w walczącej apologetyce”.

Jeżeli chodzi o demokratyczną antropologię, to człowiek jest przedstawiany jako wola. Wola wolna, suwerenna i równa.

Gómez pokrótce omawia też cztery tezy ideologiczne demokratycznej apologetyki: 1. patetyczny ateizm (teologia immanentnego boga); 2. progresizm (idea postępu jako teodycea: od materii przez człowieka do bóstwa); 3. subiektywistyczna aksjologia (wartość jako to, co wola rozpoznaje jako swoje); 4. powszechny determinizm („Totalna wolność człowieka domaga się zniewolonego uniwersum”).

Według Nicolása Gómeza Dávili w demokracji liberalnej i indywidualistycznej rządzi zasada woli suwerennej, a w demokracji kolektywnej i despotycznej − woli autentycznej.

W swojej charakterystyce demokratycznej religii Autora Scholiów… utrzymuje, że „(…) przekształcenie demokracji liberalnej i indywidualistycznej w demokrację kolektywną i despotyczną nie gwałci demokratycznej intencji ani nie fałszuje obiecanych celów”, gdyż demokratyczna prawa wola ma prawo zmusić do posłuszeństwa dowolną wolę, która „grzeszy przeciwko własnej istocie”. Bogotanin, podsumowując ten fragment rozważań, pisze, że „Ufność pokładana w celu psuje autorytarnego demokratę, który zniewala w imię wolności i wygląda przybycia boga w spodleniu człowieka”.

Wspomina też o technice, która w demokracji jest „wściekle używana”, i o „nieubłaganej przemysłowej eksploatacji planety”. Dzieje się to w kontekście domniemanej wszechmocy człowieka.

Następnie Gómez przechodzi do rysu historycznego i pokrótce omawia dzieje demokratycznego antropoteizmu. Dochodzi do wniosku, że „Nowożytna religia demokratyczna tworzy się, kiedy łączą się i przenikają dualizm bogomilski i katarski oraz apokaliptyczny mesjanizm”. Demokratyczna religia, ta „córka pychy” − poprzez stulecia rozwoju − wytwarza ogromną liczbę kolejnych ideologii: „Wszystko może nas uwieść: cnota, która olśniewa sama siebie, grzech, który sam się zniekształca we własnych oczach. Wystarczy, że pochlebi nam jeden jedyny wątek, abyśmy przyjęli całą doktrynę. Kiedy już wpadliśmy w zniewalającą pułapkę, pozorny nieład naszych działań jest podporządkowany presji, która go ukierunkowuje”.

Mamy tu zatem do czynienia z wielością dróg, które prowadzą do jednego celu: ubóstwienia człowieka.

Autor Scholiów… twierdzi, że przełomowym momentem dla rozwoju demokratycznej religii jest powstanie państwa narodowego, „(…) które uważa się za jedynego sędziego swoich aktów i za ostateczną instancję swoich spraw, (…) które przyjmuje wyłącznie normy uznawane przez swoją wolę i którego interes jest najwyższym prawem (…)”. Zdaniem bogotanina „Suwerenne państwo jest pierwszym demokratycznym zwycięstwem”.

Jedyną odpowiedzią na tę uzurpację jest ogłoszenie Boskiego prawa królów. Prawo to niweczy wszelkie tendencje absolutystyczne: „Nad monarchą – monarchą z Bożej łaski − panują jurydycznie: religia, która go namaszcza, prawo naturalne, które go poprzedza, i moralność, która wywiera na niego nacisk”.

Kolejny etap demokratycznej inwazji to rewolucyjne żądanie przez lud wolności, którą przyznaje mu doktryna. Według Gómeza w ten sposób „Lud domaga się wolności do bycia swoim własnym tyranem”. Ważne jest również to, że wraz z władzą ludu zostają zniszczone powiązania aksjologiczne aktywności ekonomicznej i pojawia się pragnienie nieograniczonego bogactwa. Wartość ekonomiczna wydaje się bowiem podatna na zwierzchność człowieka i − zdaniem Gómeza − „jest najmniej absurdalnym emblematem naszej urojonej suwerenności”. Kult bogactwa jest zjawiskiem typowo demokratycznym i wiąże się z dominacją burżuazji. Burżuazja zaś świadomie wybiera państwo laickie, aby nie musieć konfrontować „swoich kombinacji” z „wtrętami aksjologicznymi”: „Kto toleruje to, że wzgląd religijny zakłóci sukces interesu, że racja etyczna wstrzyma postęp techniczny, że przyczyna estetyczna zmodyfikuje projekt polityczny, ten rani burżuazyjną wrażliwość i zdradza burżuazyjne przedsięwzięcie”.

W demokratycznej religii każdemu człowiekowi oddawana jest zwierzchnia władza nad własnym losem. Wszystko ma zależeć od kapryśnej woli. Gómez pisze, że „Ekonomiczna grabież kulminuje w małodusznym indywidualizmie, w którym obojętność etyczna znajduje swoje przedłużenie w intelektualnej anarchii”.

Niejako zaprzeczając swoim późniejszym refleksjom, wyrażonym w Scholiach…, w omawianym obecnie tekście bogotanin zauważa, że „Reakcyjna obawa, którą wywołuje każdy demokratyczny epizod, wytwarza teorię praw człowieka i konstytucjonalizm polityczny, aby otoczyć drutem i pohamować wybryki ludowej suwerenności”. W tym kontekście Gómez wspomina o słabości liberalizmu politycznego.

„Trzecim etapem demokratycznego podboju jest ustanowienie społeczeństwa komunistycznego”. Komunizm według Autora jest świadomym projektem, a „W komunistycznym społeczeństwie demokratyczna doktryna demaskuje swoją ambicję. Jej celem nie jest skromna szczęśliwość aktualnej ludzkości: jej celem jest stworzenie człowieka, którego suwerenność obejmowałaby zarządzanie wszechświatem. Komunistyczny człowiek jest bóstwem, które stąpa po prochu ziemi”.

Na zakończenie Gómez pisze o znudzeniu i okrucieństwie człowieka, naśladującego wszechmoc Boga. I o totalnej reakcyjnej rebelii jako jedynej uczciwej odpowiedzi na demokratyczną religię antropoteistyczną.

Por. Nicolás Gómez Dávila, Textos, Atalanta, Barcelona 2010, ss. 55−84.

(Opieram się na wydaniu hiszpańskim, gdyż jest lepszej jakości niż kolumbijskie).

Komentarz:

W 1988 roku − a więc za życia Myśliciela − w poświęconym Nicolásowi Gómezowi Dávili numerze czasopisma Revista del Colegio Mayor de Nuestra Señora del Rosario (LXXXI, nr 542, abril-junio 1988) ukazał się artykuł jego przyjaciela, Francisca Pizana de Brigard, piszącego, że „Tekst implicite” znajduje się na stronach 61−100 pierwszego wydania tomu Textos I. Nie ma świadectw, by Gómez kiedykolwiek oprotestował tę wersję. Co więcej, w pierwszym tomie Scholiów… natykamy się na znamienny zapisek bogotanina: „Każdy pisarz komentuje w nieskończoność swój krótki tekst pierwotny”.