Tresura

„U człowieka inteligentnego wiara jest jedynym lekarstwem na trwogę. / Głupiego kuruje «rozum», «postęp», alkohol, praca” (993).

Ostatnio bardzo interesuję się tresurą psów. Mam na myśli tresurę psów z linii użytkowych (ras takich jak owczarek niemiecki albo belgijski) do pracy w służbach, do ochrony osobistej czy sportów. Obejrzałem wiele filmów w Internecie, przeczytałem uważnie książkę Haza Othmana „No-nonsense dog training”, w której autor wprowadza w tajniki szkolenia w zakresie posłuszeństwa.

Na wstępie muszę jeszcze dodać, że kiedyś z przyjemnością słuchałem i oglądałem specjalistów ze Wschodu, a obecnie w obszarze mojej kynologicznej fascynacji dominują Haz Othman z Kanady i Andy Krueger z USA.

To od tych dwóch zawodowców dowiedziałem się, że nawet w dziedzinie tresury w świecie zachodnim szaleje lewacka ideologia. Ostatnio wprowadzono zakaz machania pałką nad głową psa biorącego udział w próbach IGP (tropienie, posłuszeństwo, obrona). Wychodząc od tego ograniczenia, Haz Othman mówi, że zakaz używania obroży elektrycznej, kolczatki czy innych instrumentów z jednej strony maksymalnie utrudnia prawidłowe wyszkolenie psa, szczególnie na najwyższym, światowym poziomie, a z drugiej – praktycznie uniemożliwia wyeliminowanie poważnych wad zachowania np. nieuzasadnioną agresję. I ostatecznie prowadzi do konieczności uśpienia osobnika, którego przy użyciu zakazywanych obecnie środków stosunkowo łatwo można by skorygować i uratować.

Ponadto profesjonaliści tacy jak Othman czy Krueger z naciskiem podkreślają, że przy wyborze psa najważniejszym czynnikiem są geny, które pies w sobie niesie. Trzeba znać linie, z których konkretny osobnik pochodzi, zalety i wady jego przodków. Poza tym wybierając szczeniaka, trzeba wiedzieć, że w najlepszym miocie tylko 1-2 egzemplarze mogą być wybitne, większość będzie średnia, a 1-2 egzemplarze mogą być fatalne. (Mówię, oczywiście, w uproszczeniu). Zatem, przystępując do selekcji szczeniaka, należy mieć wiedzę o jego pochodzeniu. Natomiast sama selekcja może polegać wyłącznie na tym – mówię o cechach wewnętrznych – by wyeliminować egzemplarz bojaźliwy. Bojaźliwy osobnik to katastrofa dla właściciela i otoczenia. Katastrofa ta trwa przez całe psie życie. Bojaźliwość to nie tylko unikanie interakcji ze światem i ucieczka w obliczu nowych bodźców, lecz także – częściej niż się może wydawać – agresja, w tym agresja skierowana na właściciela. Oczywiście, właściwa socjalizacja, czyli oswajanie psa ze światem zewnętrznym w niektórych przypadkach do pewnego stopnia może złagodzić objawy, ale geny i tak dominują, więc psu – szczególnie gdy nie ma się odpowiednich środków, żeby natychmiast przeciwdziałać – i tak nie będzie można zaufać.

Dlaczego o tym tyle mówię?

Otóż, dlatego, że dla mnie człowiek to takie genetycznie uwarunkowane zwierzę z wszczepioną przez Boga (w momencie zapłodnienia) nieśmiertelną duszą.

Według chrześcijan człowiek dzięki duszy jest rozumny i wolny. W praktyce człowiek może używać rozumu i dokonywać wyboru w ramach świata, który człowieka otacza. Do ludzkich okoliczności należy również człowiecze ciało i nowocześnie rozumiana psychika. (Jak wiemy, współczesna psychologia narodziła się w gabinetach psychologii eksperymentalnej Wundta, który odrzucił pojęcie duszy i stwierdził, że istnieją wyłącznie zjawiska psychiczne. I o tak rozumianej psychice teraz mówię).

Tymczasem współcześnie nie tylko wmawia się człowiekowi, że jest takim samym zwierzęciem jak każde inne, lecz także nieustannie się go straszy. Wystarczy popatrzeć, co się dzieje u nas: katastrofa smoleńska (niewyjaśniona!), „pandemia” i jej aberracje, od zamykania lasów po obowiązkowe nieobowiązkowe „szczepionki”, groźba wojny lokalnej i światowej, inflacja, a więc wzrost i cen, i rat kredytów, drastyczne zaostrzanie przepisów ruchu drogowego i kar za ich przekroczenie. (Potem niby złagodzono niektóre zapisy, ale, jak mi się wydaje, zmiany były wprowadzane kilkukrotnie, więc nikt nie wie, na czym stanęło – i w ostatecznym rozrachunku ta niewiedza jest najgorsza).

Wszystko jest tak zorganizowane, byśmy cały czas się bali, nikomu nie ufali, nie wiedzieli, jak się zachować.

Władcy tego świata stworzyli sytuację, w której jesteśmy jak przerażone szczeniaki, w której nie możemy sami normalnie funkcjonować, potrzebujemy pomocy specjalisty.

Jak w świecie kynologicznym dorabiają się nawiedzeni behawioryści, tak w świecie ludzkim majątek robią psychiatrzy, psycholodzy i wszelkiego typu newage’owi guru. Ich porady są coraz bardziej wymyślne, a ich terapie nie mają końca.

Oczywiście, ostatecznym beneficjentem jest przemysł farmaceutyczny, który już dawno zarabia więcej – a więc ma większą władzę – niż np. przemysł paliwowy.